Czy gdyby pani minister Wasiak pracowała w prywatnej spółce, to przewidziana kontraktem odprawa wywołałaby burzę? Zapewne nie. Otrzymała to, co się jej należało, co było czarno na białym zapisane w umowie. To, że teraz pełni funkcję szefowej resortu infrastruktury, a nie prezesa prywatnej spółki, nie ma w tym przypadku znaczenia. Reguł nie zmienia się w trakcie gry. Jeśli kwestia wysokich odpraw w spółkach Skarbu Państwa budzi kontrowersje, to bardzo proszę – niech panowie z ulicy Wiejskiej znajdą dobre rozwiązanie, ale niech realizacja kontraktowych zobowiązań nie będzie przedmiotem przedwyborczej wojny.
Z kolei nominacja Igora Ostachowicza była strzałem w kolano dla Platformy Obywatelskiej, ale nie z tego powodu, że do władz spółki trafił specjalista współpracujący z byłym premierem, lecz wskutek skrajnej nieporadności w komunikowaniu tego faktu. Można lubić czy nie lubić Tuska, Platformę i Ostachowicza, niemniej fakt, że były doradca premiera to osoba znająca się na marketingu i promocji, jest niezaprzeczalny. Wystarczy spojrzeć na sondaże i przeanalizować, jak wysokie, mimo wielu fatalnych, także dla biznesu, ruchów obecnej władzy, jest poparcie dla ugrupowania rządzącego od niemal dwu kadencji. Tymczasem powołanie Ostachowicza niemal w sekrecie, dziwne oświadczenie resortu skarbu, a potem nagłe wycofywanie się decydentów z poparcia dla tej kandydatury zrobiło jak najgorsze wrażenie.
To, że do newralgicznych państwowych spółek trafiają specjaliści związani z aktualnie rządzącym obozem, nie jest tylko polską specyfiką. Spójrzmy na Niemcy czy Francję, gdzie jest identycznie. Ważne, by przepustką do takich spółek było w pierwszej kolejności fachowe przygotowanie kandydata, a nie polityczne koneksje. I znowu, jak w przypadku sprawy pani minister Wasiak, można spytać, czy warto to zmienić. Może i warto, ale najpierw wymyślmy odpowiednie rozwiązania, a potem je egzekwujmy, a nie odwrotnie.
W wyniku tej medialnej afery pani minister przeznaczy swoją odprawę na cele dobroczynne, a Igor Ostachowicz złożył rezygnację z zasiadania w zarządzie Orlenu. Dyskusja teraz ucichnie, ale na jak długo? Ciekawe, czy ci, którzy teraz przybrali pozę Katona, za jakiś czas nie będą musieli odpierać identycznych ataków obecnych decydentów…